Psiuniu Najukochańsza!
Ależ oczywiście, że drapie! Egzotyczne Zjawiska Rodzaju Samczego mają to do siebie, że drapią przemile, byle jednak umiarkowanie. Wiem, że i Ty niezwykle wysoko cenisz sobie te naturalne metody wszechstronnego peelingu (który matka moja do dzisiaj mylnie nazywa pettingiem; tylko przez wyrozumiałość nie poprawiam już tego przejęzyczenia, zresztą w przypadku peelingu całego ciała męskim zarostem różnica ta skutecznie daje się zniwelować).
Po raz pierwszy podrapało mnie rozkosznie na pewnej plaży, której obcobrzmiącej nazwy z Sol czy Sombrero na końcu nie potrafiłabym żadną miarą powtórzyć. Właśnie zanurzyłam swoją starannie wydepilowaną nogę w lazurowej głębinie, gdy jakieś obce ciało otarłą się pod powierzchnią o mą aksamitną skórę, i doskonale poczułam, że pokryte było sztywnawym, pokręconym meszkiem, charakterystycznym dla południowców.
Przeanalizowawszy w ułamku sekundy nacisk szczeciny jak również sprężystych mięśni podudzia (bo ta właśnie część ciała się o mnie ocierała), szybko wydedukowałam dalsze ciała atrybuty: wzrost 190 przy wadze 100 kilogramów, napięty biceps o obwodzie mojej talii, a barwna kotłowanina pod powierzchnią morza pozwalała wprawnym okiem prześwietlić smukłe biodra i proporcjonalną do reszty zawartość krwiścieczerwonych kąpielówek.
W kolejnym ułamku sekundy osunęłam się na niego wprawnie, że niby zaskoczona tym nagłym dotykiem, na tyle zmyślnie oplatając go swymi wdziękami, by nie zdołał się wymknąć, a jednocześnie w sposób niewymuszenie swobodny, aby nie odniósł wrażenia, że ma do czynienia ze skrajną histeryczką. Trenowałyśmy ten manewr wielokrotnie podczas naszych ostatnich zabaw z ratownikami nad Adriatykiem, i muszę powiedzieć, że niezwykle wysoko cenię sobie do dzisiaj nie tylko te wprawki, ale w ogóle wszystkie ćwiczenia, które wówczas z nimi zdołałyśmy wykonać.
Przemyślaną taktyką i tym razem trafiłam w dziesiątkę. Śniade stworzenie wyskoczyło szarmancko z wody, chwyciło za talię, i niemal strwożone, próbowało wynieść z pozoru oszołomioną na brzeg. Tymczasem oszołomienie przyszło dokładnie chwilę później, na widok nie zmąconego już optycznie przez wodę skrawka kąpielowej tkaniny elastycznej, doskonale opinającej się na całokształcie i ukazujące dużo więcej, niż dostrzegłam wcześniej oczyma wyobraźni. Dopiero w drugiej kolejności spojrzałam w węgielne oczy samczyka i... przepadłam do reszty.
Dalszy rozwój wydarzeń możesz sobie doskonale odmalować, dość powiedzieć, że ponownie przekonałam się o słuszności stwierdzenia, jak istotne znacznie dla codziennego samopoczucia ma dbałość o kondycję i sprawność fizyczna. Gdyby nie bolesne serie zabiegów i treningów, którym poddałyśmy się niemal z nudów, Kochana, zeszłej zimy, nijak nie byłabym w stanie dowieść swojemu Romeo (tak na niego pieszczotliwie wołam, niezdolna do zapamiętania prawdziwego imienia), swoich ukończonych dwudziestu pięciu lat. Na tej klasy drążki gimnastyczne nie należy wdrapywać się bez starannego przygotowania i stosownych umiejętności technicznych. Myślę, że doskonale rozumiesz, co mam na myśli.
Zapomnieliśmy się z resztą w tych akrobacjach na tyle, że niewiele zdołałam zobaczyć z cudownej okolicy. Zważywszy, że spotkaliśmy się drugiego dnia mego pobytu, właściwie nie zdążyłam zobaczyć nic prawie, no może poza tamtejszym targowiskiem, na którym zakupiłam trzy zwiewne szale cudnej urody, wszystkie ręcznie tkane i przetykane złotą nicią, na której widok Klotyldzie niechybnie i ostatecznie wypadnie nareszcie ta koszmarnie niepasowana sztuczna szczęka. Poza tym jednak nie wiem nawet, jak trafiłam z powrotem do Polski, bowiem uroczy mój kawaler odwiózł mnie aż tutaj, ani chybi zakochał się biedaczek. W samolocie cały czas trzymał mnie za rękę i szeptał jakieś niezrozumiałe słowa, których treść i tak by zresztą do mnie nie dotarła w żadnym języku.
Na szczęście, tutejsze chłody zaskoczyły go całkowicie i w dodatku zupełnie nieprzyjemnie. Wytrzymał jeszcze dwa dni, no może trzy, po czym bez słowa niemal wyjechał. Może nie byłby tak stanowczy w postanowieniach gdyby zorientował się, że przekornie zostawiałam na noc uchylone okno balkonowe, ale szczerze pisząc z mojej strony niewiele by już zmieniło. Męczył mnie powoli tym swoim bezgranicznym uwielbieniem, spoza którego świata nie było niemal widać, przez co już w taksówce z lotniska przepłaciłam z nieuwagi o ponad połowe. Budżet wyjazdu zamknął się okrągłą sumką i Romeo zniknął kulturalnie i bez pretensji, zostawiając na pamiątkę tylko swoje oszałamiająco czerwone kąpielówki.
I dobrze, bo co ja bym tu z nim robiła? Dogadać z nim się nie szło, w łóżku stawał się nieznośnie ckliwy, i w dodatku podpijał mi płukankę do ust. Klotylda z zazdrości o nowe szale i tak by mu pewnie życzliwie doniosła o moim faktycznym wieku, cała reszta harpii rzuciłaby się zaraz na świeżą padlinę, a w moim wieku takie problemy i w ogóle skandale towarzystkie nie są mi już potrzebne. Tylko peeling będę musiała sobie jakiś porządny kupić, bo po zaroście mojego adoratora byle kosmetykiem się już zadowolić nie zamierzam.
O czym życzliwe Ci, Najdroższa, donoszę.
Resztę zreferują Ci wkrótce, bo dzisiaj od pisania oczy mnie już rozbolały.
Całuję, na wieki
Psiunia, 5.10.2006
Koko, Drobiazgu Słodki, Córko Moja!
Kochanie, tak nie można! Popadasz znowu nierozsądnie w depresję jesienną, zanim na dobre zakończyłaś letnią. Powtarzam od lat: nic po diable - wszystko w swoim czasie. Pomyśl, co zrobisz, jak się jesień niebezpiecznie przedłuży, a Ty już będziesz znudzona? Znowu przeskoczysz termin i zanim nadejdzie zima, będziesz w środku depresji zimowej? Depresje są częścią naszej osobowości, najbardziej charakterystycznym znakiem kobiecości - trzeba o nie dbać, tak samo jak o twarz czy włosy. Spokojnie i z rozwagą. Żadnych eksperymentów.
Co do sygnałów telefonicznych i wszelkich innych, a raczej ich braku, to masz rację: wybaczam i co więcej, rozumiem Cię doskonale. Sama czasem do ukochanych przyjaciółeczek moich nie odzywam się latami, aż w końcu przez pomyłkę co najwyżej uda mi się zadzwonić czy gdzieś spotkać w saunie czy innym miejskim szalecie. Ach, jakie są to urocze spotkania...
Drgające powieki, ach, Moja Droga. Martwię się o Ciebie bardzo. Nie sądzisz, że drganie powieki spowodowane jest zażywaniem przez Ciebie różnych, kolorowych drażetek? Masz słabość do tych wszystkich różowych i fioletowych. Wpychasz do buzi co popadnie, byleby było w Twoich ulubionych kolorach. Może dowiedz się, co właściwie połykasz. Ja lubię te w kolorach jesieni, a z doświadczenia wiem, że brązowe i zielone co najwyżej powodują leciutkie kłopoty gastryczne, co przecież prawie w niczym nie przeszkadza. Ostatecznie jednak drgająca powieka jest niczym wobec problemu drgających opuszek. Ale boję się ciągnąć ten temat, bo z pewnością popadnę w histerię.
Brzuchaci Prezesi, Członkowie Zarządu w Stanie Spoczynku i Wszelkie Inne Duże Dyrektory to plankton, Kochanie. Nie warto z ich powodu dostawać migreny. Dobrze wiesz, co o tym wszystkim myślę. Poza tym w ogóle nie rozumiem, po co Ty, Kochanie pracujesz? Praca męczy umysł, niszczy komórki skóry i włosów, pozbawia oczy blasku, a ciało gibkości. Oczywiście trzeba chodzić do pracy, ale nie po to przecież by pracować. Pracę trzeba delegować! Delegować, tak.
Piszesz, że Minge Ci uszyła jakieś straszydło (rzeczywiście). No cóż, ma się takiego krawca, na jakiego się zasłużyło. Nie potrafię zrozumieć Twojej niechęci do prostych klasycznych linii. Zawsze musi być wcięcie, odcięcie, podcięcie i zgniecenie, a potem się dziwisz, że wyglądasz jak Małgorzata Ostrowska.
U mnie bez zmian. Prawie. Kupiłam sobie nową suszarkę (poprzednia nie dała rady, biedaczka). Pomijając fakt, że suszy jak należy, doświadczyłam dzięki niej tylu najróżniejszych radości, że muszę Ci ją polecić koniecznie. Jest bardzo duża, pomarańczowa. Nazywa się Felicia. Ma kręcony sznur. Z kształtu przypomina wielką, ekstatycznie wygiętą gąsienicę. Przyjemnie szumi, a jak się rozgrzeje, to zaczyna mruczeć cichutko. Biorę ją do łózka, włączoną, i zasypiam w kwadrans (ma wbudowany timer). Na zimowe i samotne (pfu) noce jak znalazł...
Skarbeńku, pogoda coraz bardziej pisowska. Na miasto strach wychodzić. Siedzę więc wieczorami, piję białe porto i nie daję wiary, że nasz piękny świat może być aż tak obesrany. Byle do wiosny.
Kochanie, w najbliższym czasie z herbaty fusy. Pozostają nam listy i telefony, a Ty mnie zbywasz. Natychmiast chcę się wszystkiego dowiedzieć! Najbardziej: czy mocno drapie?
Całuję,
Kochanie, tak nie można! Popadasz znowu nierozsądnie w depresję jesienną, zanim na dobre zakończyłaś letnią. Powtarzam od lat: nic po diable - wszystko w swoim czasie. Pomyśl, co zrobisz, jak się jesień niebezpiecznie przedłuży, a Ty już będziesz znudzona? Znowu przeskoczysz termin i zanim nadejdzie zima, będziesz w środku depresji zimowej? Depresje są częścią naszej osobowości, najbardziej charakterystycznym znakiem kobiecości - trzeba o nie dbać, tak samo jak o twarz czy włosy. Spokojnie i z rozwagą. Żadnych eksperymentów.
Co do sygnałów telefonicznych i wszelkich innych, a raczej ich braku, to masz rację: wybaczam i co więcej, rozumiem Cię doskonale. Sama czasem do ukochanych przyjaciółeczek moich nie odzywam się latami, aż w końcu przez pomyłkę co najwyżej uda mi się zadzwonić czy gdzieś spotkać w saunie czy innym miejskim szalecie. Ach, jakie są to urocze spotkania...
Drgające powieki, ach, Moja Droga. Martwię się o Ciebie bardzo. Nie sądzisz, że drganie powieki spowodowane jest zażywaniem przez Ciebie różnych, kolorowych drażetek? Masz słabość do tych wszystkich różowych i fioletowych. Wpychasz do buzi co popadnie, byleby było w Twoich ulubionych kolorach. Może dowiedz się, co właściwie połykasz. Ja lubię te w kolorach jesieni, a z doświadczenia wiem, że brązowe i zielone co najwyżej powodują leciutkie kłopoty gastryczne, co przecież prawie w niczym nie przeszkadza. Ostatecznie jednak drgająca powieka jest niczym wobec problemu drgających opuszek. Ale boję się ciągnąć ten temat, bo z pewnością popadnę w histerię.
Brzuchaci Prezesi, Członkowie Zarządu w Stanie Spoczynku i Wszelkie Inne Duże Dyrektory to plankton, Kochanie. Nie warto z ich powodu dostawać migreny. Dobrze wiesz, co o tym wszystkim myślę. Poza tym w ogóle nie rozumiem, po co Ty, Kochanie pracujesz? Praca męczy umysł, niszczy komórki skóry i włosów, pozbawia oczy blasku, a ciało gibkości. Oczywiście trzeba chodzić do pracy, ale nie po to przecież by pracować. Pracę trzeba delegować! Delegować, tak.
Piszesz, że Minge Ci uszyła jakieś straszydło (rzeczywiście). No cóż, ma się takiego krawca, na jakiego się zasłużyło. Nie potrafię zrozumieć Twojej niechęci do prostych klasycznych linii. Zawsze musi być wcięcie, odcięcie, podcięcie i zgniecenie, a potem się dziwisz, że wyglądasz jak Małgorzata Ostrowska.
U mnie bez zmian. Prawie. Kupiłam sobie nową suszarkę (poprzednia nie dała rady, biedaczka). Pomijając fakt, że suszy jak należy, doświadczyłam dzięki niej tylu najróżniejszych radości, że muszę Ci ją polecić koniecznie. Jest bardzo duża, pomarańczowa. Nazywa się Felicia. Ma kręcony sznur. Z kształtu przypomina wielką, ekstatycznie wygiętą gąsienicę. Przyjemnie szumi, a jak się rozgrzeje, to zaczyna mruczeć cichutko. Biorę ją do łózka, włączoną, i zasypiam w kwadrans (ma wbudowany timer). Na zimowe i samotne (pfu) noce jak znalazł...
Skarbeńku, pogoda coraz bardziej pisowska. Na miasto strach wychodzić. Siedzę więc wieczorami, piję białe porto i nie daję wiary, że nasz piękny świat może być aż tak obesrany. Byle do wiosny.
Kochanie, w najbliższym czasie z herbaty fusy. Pozostają nam listy i telefony, a Ty mnie zbywasz. Natychmiast chcę się wszystkiego dowiedzieć! Najbardziej: czy mocno drapie?
Całuję,
KoKo, 3.10.2006
Ach, Psiuniu, Najcierpliwsza z Powiernic Nieokiełznanej Maści!
Nie odzywałam się skandalicznie długo, nawet esemesów nie wysyłałam, ale tak mnie moje szalone wojaże swą niespodziewaną treścią pochłonęły, że zupełnie wśród ostatnich wydarzeń rachubę miejsc i czasu zatraciłam. Winnam Tobie była choćby sygnały życia drobne, ale też znasz mnie doskonale i wiesz, jak niesubordynowana potrafię być w tym względzie, że już o kosztach roamingu nie wspomnę!
Wybacz mi zatem, Przyjaciółeczko Najdroższa, mam nadzieję, że tradycyjnie okażesz swą wyrozumiałość nietaktownej koleżance. Dłuższy wyjazd jednak wydawał mi się nieodzownym i jedynym remedium na szwankującą kondycję przynajmniej od dnia, gdy w drodze do pracy nie mogłam się umalować. Bynajmniej nie z powodu prędkości samochodu, bowiem jak zwykle utknęłam w koszmarnych korkach, ile z dużo bardziej niepokojącej przyczyny. Mianowicie drgała mi powieka!
Jako doświadczona życiowo kobieta wiesz doskonale, co to oznacza. Próbowałam wprawdzie na miejscu ogarnąć panikę, ale powieka skakała coraz bardziej, asymetria oprawy oczu pogłębiała się wprost proporcjonalnie do wstrząsów psychofizycznych i zmuszona byłam dokończyć makijażu w pracy, przytrzymując niesforny mięsień i uwierz - niedyspozycja tego akurat mięśnia dotknęła mnie swą niespodziewanością o wiele bardziej, niż jakiegokolwiek innego.
Mój osobisty lekarz zbył mnie rzecz jasna przez telefon jakąś nerwicą, że to niby stresy i zalecił ziółka łagodne, melisę na noc, no i ogólnie takie zwyczajowe półgodzinne pitu-pitu, które - jak się spodziewam - wywoła we mnie kolejny wstrząs przy zapłacie comiesięcznej faktury. Natychmiast przetrząsnęłam torebkę w poszukiwaniu jakichś pozostałości leków uspokajających, ale znalazłam tylko jedną pigułkę na coś zupełnie innego, którą jednakowoż dla ogólnego uspokojenia i podniesienia kondycji połknęłam.
Cóż z tego, skoro chwilę później do mojego gabinetu wskoczył prezes, domagając się jakichś zaległych raportów, których rzecz jasna nie mogłam dokończyć, bo przez cały poprzedni tydzień gnębiły mnie te potworne migreny, związane ze wspomnieniem widoku mojego poprzedniego byłego narzeczonego, którego wyhaczyłam na mieście z tą beznadziejną lampucerą, Wiktorią, która na szczęście wygląda tak potwornie, jakby jej od lat obie powieki non-stop latały.
No ale co tam prezesa obchodzą nieistotne problemy życiowe personelu. Nawet nierówności podkładu na mojej nieskalanej zwykle urodzie nie wzruszyły go ani trochę (mężczyźni w ogóle bezduszni pozostają w tym względzie), zaczął coś krzyczeć o obibokach, durniach, patałachach i partactwie. Wprawdzie jego stosunki z kierownikami działów ani trochę mnie nie dotyczą i nie powinny obchodzić, ale mimowolnie tak się zestresowałam, że następnego ranka powieka drgała mi jeszcze bardziej, przez co zmuszona zostałam umalować się już w domu, żeby mnie policjanci w takim stanie nie spisywali, i znacznie się do pracy spóźniłam.
Ach, Słodka Psiuniu Moja, nie chce mi się już nawet wracać do ciągu dalszego tych wydarzeń. Ty akurat latałaś gdzieś po Europie w swoich służbowych podróżach, samotna wizyta w salonie mistrza Alfonsa nie pomogła ani trochę i popadałam w coraz głębszą depresję. Kiedy dwa dni później ocknęłam się w biurze i obejrzałam się w lustrze, sama przeraziłam się, jak niegustownie ubrana odważyłam się wyjść z domu, w jakiejś pożal się boże garsonce od tej głupiej Minge, co mi w zeszłym sezonie falbany przyszyła z prawa na lewo po koszmarnym skosie.
Popłakałam sobie przez chwilę w te mankiety asymetryczne jak mój makijaż, ale potem zebrałam się w sobie. Przypomniałam sobie, co zawsze powtarzałaś mi w takich sytuacjach, Nieoceniona Pocieszycielko Strapionych: 'Droga Koko, cokolwiek by się nie działo, choćby nawet do łask wróciły płaskie czółenka z kokardkami albo barchanowe gacie - wyjazd nad Adriatyk zawsze poprawi Ci samopoczucie'.
Wieczorem siedziałam już na spakowanych walizkach z biletem lotniczym w dłoni, zwolnienie lekarskie wysłałam do firmy pocztą. I muszę przyznać, że Twoje założenia sprawdziły się jak zwykle co do joty. Wprawdzie nie stać mnie było na Adriatyk, ale pomyślałam, że lepszy jakikolwiek wyjazd, niż żaden, a już tym bardzie niż barchanowe gacie. Na wszelki wypadek zakupiłam zresztą nowe komplety jedwabnej bielizny, bo Afryka czy Eurazja - nigdy nie wiesz, co i gdzie się zdarzy.
No i faktycznie, nie wiedziałam. Ale o tym, Kochaniutka, opowiem Tobie przy najbliższej okazji. Napisz mi tylko, kiedy znajdziesz wreszcie czas na naszą rytualną kawę z amaretto.
Całuję gorąco i pozdrawiam, stęskniona do granic
Nie odzywałam się skandalicznie długo, nawet esemesów nie wysyłałam, ale tak mnie moje szalone wojaże swą niespodziewaną treścią pochłonęły, że zupełnie wśród ostatnich wydarzeń rachubę miejsc i czasu zatraciłam. Winnam Tobie była choćby sygnały życia drobne, ale też znasz mnie doskonale i wiesz, jak niesubordynowana potrafię być w tym względzie, że już o kosztach roamingu nie wspomnę!
Wybacz mi zatem, Przyjaciółeczko Najdroższa, mam nadzieję, że tradycyjnie okażesz swą wyrozumiałość nietaktownej koleżance. Dłuższy wyjazd jednak wydawał mi się nieodzownym i jedynym remedium na szwankującą kondycję przynajmniej od dnia, gdy w drodze do pracy nie mogłam się umalować. Bynajmniej nie z powodu prędkości samochodu, bowiem jak zwykle utknęłam w koszmarnych korkach, ile z dużo bardziej niepokojącej przyczyny. Mianowicie drgała mi powieka!
Jako doświadczona życiowo kobieta wiesz doskonale, co to oznacza. Próbowałam wprawdzie na miejscu ogarnąć panikę, ale powieka skakała coraz bardziej, asymetria oprawy oczu pogłębiała się wprost proporcjonalnie do wstrząsów psychofizycznych i zmuszona byłam dokończyć makijażu w pracy, przytrzymując niesforny mięsień i uwierz - niedyspozycja tego akurat mięśnia dotknęła mnie swą niespodziewanością o wiele bardziej, niż jakiegokolwiek innego.
Mój osobisty lekarz zbył mnie rzecz jasna przez telefon jakąś nerwicą, że to niby stresy i zalecił ziółka łagodne, melisę na noc, no i ogólnie takie zwyczajowe półgodzinne pitu-pitu, które - jak się spodziewam - wywoła we mnie kolejny wstrząs przy zapłacie comiesięcznej faktury. Natychmiast przetrząsnęłam torebkę w poszukiwaniu jakichś pozostałości leków uspokajających, ale znalazłam tylko jedną pigułkę na coś zupełnie innego, którą jednakowoż dla ogólnego uspokojenia i podniesienia kondycji połknęłam.
Cóż z tego, skoro chwilę później do mojego gabinetu wskoczył prezes, domagając się jakichś zaległych raportów, których rzecz jasna nie mogłam dokończyć, bo przez cały poprzedni tydzień gnębiły mnie te potworne migreny, związane ze wspomnieniem widoku mojego poprzedniego byłego narzeczonego, którego wyhaczyłam na mieście z tą beznadziejną lampucerą, Wiktorią, która na szczęście wygląda tak potwornie, jakby jej od lat obie powieki non-stop latały.
No ale co tam prezesa obchodzą nieistotne problemy życiowe personelu. Nawet nierówności podkładu na mojej nieskalanej zwykle urodzie nie wzruszyły go ani trochę (mężczyźni w ogóle bezduszni pozostają w tym względzie), zaczął coś krzyczeć o obibokach, durniach, patałachach i partactwie. Wprawdzie jego stosunki z kierownikami działów ani trochę mnie nie dotyczą i nie powinny obchodzić, ale mimowolnie tak się zestresowałam, że następnego ranka powieka drgała mi jeszcze bardziej, przez co zmuszona zostałam umalować się już w domu, żeby mnie policjanci w takim stanie nie spisywali, i znacznie się do pracy spóźniłam.
Ach, Słodka Psiuniu Moja, nie chce mi się już nawet wracać do ciągu dalszego tych wydarzeń. Ty akurat latałaś gdzieś po Europie w swoich służbowych podróżach, samotna wizyta w salonie mistrza Alfonsa nie pomogła ani trochę i popadałam w coraz głębszą depresję. Kiedy dwa dni później ocknęłam się w biurze i obejrzałam się w lustrze, sama przeraziłam się, jak niegustownie ubrana odważyłam się wyjść z domu, w jakiejś pożal się boże garsonce od tej głupiej Minge, co mi w zeszłym sezonie falbany przyszyła z prawa na lewo po koszmarnym skosie.
Popłakałam sobie przez chwilę w te mankiety asymetryczne jak mój makijaż, ale potem zebrałam się w sobie. Przypomniałam sobie, co zawsze powtarzałaś mi w takich sytuacjach, Nieoceniona Pocieszycielko Strapionych: 'Droga Koko, cokolwiek by się nie działo, choćby nawet do łask wróciły płaskie czółenka z kokardkami albo barchanowe gacie - wyjazd nad Adriatyk zawsze poprawi Ci samopoczucie'.
Wieczorem siedziałam już na spakowanych walizkach z biletem lotniczym w dłoni, zwolnienie lekarskie wysłałam do firmy pocztą. I muszę przyznać, że Twoje założenia sprawdziły się jak zwykle co do joty. Wprawdzie nie stać mnie było na Adriatyk, ale pomyślałam, że lepszy jakikolwiek wyjazd, niż żaden, a już tym bardzie niż barchanowe gacie. Na wszelki wypadek zakupiłam zresztą nowe komplety jedwabnej bielizny, bo Afryka czy Eurazja - nigdy nie wiesz, co i gdzie się zdarzy.
No i faktycznie, nie wiedziałam. Ale o tym, Kochaniutka, opowiem Tobie przy najbliższej okazji. Napisz mi tylko, kiedy znajdziesz wreszcie czas na naszą rytualną kawę z amaretto.
Całuję gorąco i pozdrawiam, stęskniona do granic