Hot!

Psiunia, 5.10.2006

Koko, Drobiazgu Słodki, Córko Moja!

Kochanie, tak nie można! Popadasz znowu nierozsądnie w depresję jesienną, zanim na dobre zakończyłaś letnią. Powtarzam od lat: nic po diable - wszystko w swoim czasie. Pomyśl, co zrobisz, jak się jesień niebezpiecznie przedłuży, a Ty już będziesz znudzona? Znowu przeskoczysz termin i zanim nadejdzie zima, będziesz w środku depresji zimowej? Depresje są częścią naszej osobowości, najbardziej charakterystycznym znakiem kobiecości - trzeba o nie dbać, tak samo jak o twarz czy włosy. Spokojnie i z rozwagą. Żadnych eksperymentów.

Co do sygnałów telefonicznych i wszelkich innych, a raczej ich braku, to masz rację: wybaczam i co więcej, rozumiem Cię doskonale. Sama czasem do ukochanych przyjaciółeczek moich nie odzywam się latami, aż w końcu przez pomyłkę co najwyżej uda mi się zadzwonić czy gdzieś spotkać w saunie czy innym miejskim szalecie. Ach, jakie są to urocze spotkania...

Drgające powieki, ach, Moja Droga. Martwię się o Ciebie bardzo. Nie sądzisz, że drganie powieki spowodowane jest zażywaniem przez Ciebie różnych, kolorowych drażetek? Masz słabość do tych wszystkich różowych i fioletowych. Wpychasz do buzi co popadnie, byleby było w Twoich ulubionych kolorach. Może dowiedz się, co właściwie połykasz. Ja lubię te w kolorach jesieni, a z doświadczenia wiem, że brązowe i zielone co najwyżej powodują leciutkie kłopoty gastryczne, co przecież prawie w niczym nie przeszkadza. Ostatecznie jednak drgająca powieka jest niczym wobec problemu drgających opuszek. Ale boję się ciągnąć ten temat, bo z pewnością popadnę w histerię.

Brzuchaci Prezesi, Członkowie Zarządu w Stanie Spoczynku i Wszelkie Inne Duże Dyrektory to plankton, Kochanie. Nie warto z ich powodu dostawać migreny. Dobrze wiesz, co o tym wszystkim myślę. Poza tym w ogóle nie rozumiem, po co Ty, Kochanie pracujesz? Praca męczy umysł, niszczy komórki skóry i włosów, pozbawia oczy blasku, a ciało gibkości. Oczywiście trzeba chodzić do pracy, ale nie po to przecież by pracować. Pracę trzeba delegować! Delegować, tak.

Piszesz, że Minge Ci uszyła jakieś straszydło (rzeczywiście). No cóż, ma się takiego krawca, na jakiego się zasłużyło. Nie potrafię zrozumieć Twojej niechęci do prostych klasycznych linii. Zawsze musi być wcięcie, odcięcie, podcięcie i zgniecenie, a potem się dziwisz, że wyglądasz jak Małgorzata Ostrowska.

U mnie bez zmian. Prawie. Kupiłam sobie nową suszarkę (poprzednia nie dała rady, biedaczka). Pomijając fakt, że suszy jak należy, doświadczyłam dzięki niej tylu najróżniejszych radości, że muszę Ci ją polecić koniecznie. Jest bardzo duża, pomarańczowa. Nazywa się Felicia. Ma kręcony sznur. Z kształtu przypomina wielką, ekstatycznie wygiętą gąsienicę. Przyjemnie szumi, a jak się rozgrzeje, to zaczyna mruczeć cichutko. Biorę ją do łózka, włączoną, i zasypiam w kwadrans (ma wbudowany timer). Na zimowe i samotne (pfu) noce jak znalazł...

Skarbeńku, pogoda coraz bardziej pisowska. Na miasto strach wychodzić. Siedzę więc wieczorami, piję białe porto i nie daję wiary, że nasz piękny świat może być aż tak obesrany. Byle do wiosny.

Kochanie, w najbliższym czasie z herbaty fusy. Pozostają nam listy i telefony, a Ty mnie zbywasz. Natychmiast chcę się wszystkiego dowiedzieć! Najbardziej: czy mocno drapie?

Całuję,

0 komentarze: