Otóż przed rzucaniem się na atrakcyjnych mężczyzn jak leci nie powstrzymuje mnie bynajmniej wrodzona nieśmiałość czy wyziębienie chuci spowodowane zaawansowanym wiekiem. Co więcej: o efekcie moich starań niekoniecznie decyduje brzydota mojej cielesnej powłoki, bowiem mój urok i umiejętności doskonale rekompensują wszelkie dysonanse estetyczne.
Całokształt moich starań jest w dużym stopniu z góry skazany na niepowodzenie z innego powodu.
Podstawowym problemem i przeszkoda w moich kontaktach z mężczyznami pozostaje płeć. Niestety, większość interesujących panów reprezentuje zgoła nieadekwatne do moich potrzeb upodobania seksualne, co znacznie komplikuje sytuacje. I jak by się do mnie zachęcająco nie uśmiechali, nie flirtowali, nie potrząsali efekciarsko fryzurami, koniec końców i tak wychodzą z moimi koleżankami.
Można by w takiej sytuacji sięgnąć po półśrodki w postaci połówki środków alkoholowych ale po ich zażyciu większość samców nie tylko traci sporo ze swego wdzięku ale o jeszcze słabnie znacznie na kondycji. Poza tym niejedno można o mnie mówić, ale nawet jak się puszczam, to w pełni świadomości i władz umysłowych.
Co prawda jeden wyznał mi raz - prawie na trzeźwo i bez jakichkolwiek nacisków z mojej strony - ze uważa mnie za osobę niezwykle inteligentna, ujmującą i pociągającą, tyle tylko, ze z punktem dostępowym z niewłaściwej strony. Gdyby nie ta drobna niedoskonałość, to on bardzo chętnie, nawet związać by się mógł, ale przekonania mu nie pozwalają :)
Traktuje to mimo wszystko jako komplement, mimo ze nie mogę mieć do końca pewności czy wiedział co mówi. Wyznanie poczynił mi po tygodniu spędzonym w niemal całkowitej izolacji od świata, w ośrodku na szczycie górskim, po dachy zasypanym śniegiem, w całkowicie zmaskulinizowanym otoczeniu, które zresztą dosyć szybko udało mi się zdeprawować ponad płciowymi ograniczeniami.

0 komentarze:
Prześlij komentarz